Jarosław Warzecha Jarosław Warzecha
6674
BLOG

Obrzydliwość

Jarosław Warzecha Jarosław Warzecha Polityka Obserwuj notkę 56

 

 

Wypowiedzi ludzi opozycji na temat zmian w ustawie medialnej są po prostu obrzydliwe, bo tylko takie określenie oddaje ich charakter. I nie mam tu na myśli takiej na przykład pani Pitery, bo mniemam, że jej błyskotliwa inteligencja nie była w stanie przejrzeć mechanizmu. Ale ci wszyscy, a było ich wielu, którzy przez lata, wcale nie tylko przez ostatnich osiem, mieszali jak tylko można, w kociołku zwanym „media publiczne” są po prostu obrzydliwi w swoich lamentach nad upadkiem „niezależności mediów publicznych”, jak to napisał do Marszałka Sejmu prezes publicznej telewizji Janusz Daszczyński.

Pan Daszczyński dobrze wie, jak owa niezależność wygląda. Wystarczy dokonać prostej analizy programów informacyjnych i publicystycznych, nie tylko pod względem treści programowych, ale czasu antenowego, poświęconego choćby Prezydentowi RP i na przykład panu Petru. Ale pan Daszyczyński wie też, jak odsuwano po przegranej PiS od anteny wybitnych dziennikarzy, wstawiając na to miejsce może i mniej wybitnych, ale swoich. Pan Daszczyński wie, że nie wziął się w TVP z „niezależności”, tylko z zależności. Z układu Krajowej Rady, która to wybrała taką a nie inną Radę Nadzorczą. I choćby na prezesa TVP startował w konkursie sam Pan Bóg, to i tak by konkursu nie wygrał, gdyby nie był związany z ówczesną władzą. Jeżeli tak, to jaka to publiczna TV i publiczne radio? Nawet nie narodowe, czy państwowe, ale partyjne. I takie te instytucje były i wcześniej.

 Grzech pierworodny tkwi bowiem w samej ustawie o radiu i telewizji. I to nawet nie w uczynieniu z radia i telewizji handlowych spółek skarbu państwa, ale z nieszczęsnego pomysłu wyłaniania ich władz.  Od Krajowej Rady Radiofonii i TV poczynając, której to członków wyłaniają gremia stricte i do bólu polityczne – prezydent, sejm i senat. A później już wszystko idzie w dół na podobnych zasadach - Krajowa Rada powołuje swoje rady nadzorcze w telewizji i spółkach radiowych, a te swoje zarządy. Szumnie zwane publicznymi telewizja i radio stają się łupem partyjnym. I takie są dzisiaj. Do obrzydliwości – od zarządu aż do samego dołu. Do prowadzących. Dla przyzwoitości zostawia się w jednym miejscu rzetelnego dziennikarza, żeby można powiedzieć – ale przecież nie wszyscy, przecież ten jeden nie.

Rozczulające są dymisje tzw. dyrektorów anten. Przecież dobrze wiedzą jak było i dobrze wiedzą, jakie polecenia i w jaki sposób wypełniali. To nie jest tak jakby sądzili naiwni marzyciele, że dziennikarz telewizyjny chodzi sobie jak chce i gdzie chce. To szef redakcji, anteny itp. decyduje, kogo i gdzie pośle, kto będzie daną imprezę obsługiwał, kto dostanie samochód, kamerę i operatora, a kto nie dostanie, bo nie dopieprzy jak trzeba i komu trzeba. I kto w ogóle wypadnie z obiegu, bo nie ma poglądów, jakie powinien teraz mieć. A nic łatwiejszego niż odsunięcie od anteny, nieprzyjęcie materiału do aktualnego wydania czy inne szykany, które zawsze można uzasadnić wytrychem – „ ze względów programowych”.

Najbardziej zżymają się dzisiaj na określenie telewizja narodowa, czy telewizja państwowa ci wszyscy, którzy w obecnej pełnili rolę funkcjonariuszy propagandowych oraz ci z drugiej strony, tej politycznej, którzy im taką rolę wyznaczali i ją egzekwowali. Jaki telefony i od kogo przychodziły na bieżąco z politycznych gabinetów do dyrektorów anten, wiedzą tylko sekretarki. Miałem okazję podczas wakacji w Chorwacji z jedną z pań sekretarek rozmawiać. Uwierzyć trudno, mnie też, chociaż z zasady ludziom wierzę.

Już o tym pisałem, ale powtórzę – przez lata pracy w radiu publicznym obserwowałem szereg konkursów. Nie było nawet jednego, którego wynik byłby zaskoczeniem. Zawsze był wynikiem układu politycznego w Krajowej Radzie a później w Radzie Nadzorczej.

Niektórzy zżymają się, że nowelizacja będzie tylko wyczyszczeniem personalnym. A ma być zmianą gatunków dziennikarskich? Ustawą zmieni się felieton, komentarz czy informację na inną formę. Idiotyczny zarzut. Będzie i być powinna w pierwszym etapie po prostu wyczyszczeniem bagna. A ono jest. Na wszystkich szczeblach. Też już pisałem, choć o sprawach z przeszłości. Więc teraz o aktualnej.

 W jednej z dużych regionalnych rozgłośni na członka Rady Nadzorczej powołany został były prezes tej rozgłośni, w przeszłości funkcjonariusz komitetu PZPR, odwołany z funkcji prezesa Rozgłośni na skutek okupacyjnego strajku pracowników. Stosunki pracy, atmosfera, prześladowania były nieznośne tak bardzo, że ludzie nie wytrzymali i zastrajkowali. To było za rządów SLD. Determinacja dziennikarzy i pracowników techniki była tak silna, że nawet wtedy musiał zostać odwołany. Minęły lata i Krajowa Rada, pod przewodnictwem pana Jana Dworaka powołała go do Rady Nadzorczej, mimo, że dysponowała dokumentami i miała dokładną informację na temat tego pana. Ale w Krajowej Radzie jest układ PO – SLD. Jest i koniec.

A na zakończenie tym wszystkim, którzy jako przykład niezależności nie wiadomo jak pojmowanej, bo tego już nie wyjaśniają, ale jako przykład do naśladowania podają brytyjską BBC. Jakaż ona jest ta niezależność brytyjska?

Jan Nowak Jeziorański – a jemu przecież można wierzyć, prawda? – w swojej książce „Wojna w eterze” napisał tak: „ Przyglądając się BBC z bliska od wewnątrz, zacząłem odkrywać w tym mechanizmie słabe strony. Najlepsze były niewątpliwe dzienniki radiowe, które swoim obiektywizmem zdobyły BBC światową reputację wśród milionów słuchaczy. Na kursie dla nowicjuszy uczono nas jednak, że nie ma takiej rzeczy jak absolutny obiektywizm. Istnieje wiele sposobów przedstawiania jakiegoś wydarzenia. Trzeba wybrać taką wersję, która najlepiej odpowiada celom BBC. Inaczej mówiąc, wiadomości muszą wydawać się słuchaczom obiektywne! Instrukcja tego rodzaju wydawała mi się słuszna, ale cyniczna. Na tymże kursie podkreślano bardzo mocno, że BBC służy projekcji brytyjskiego punktu widzenia ( co wcale nie było jednoznaczne z poglądami rządu) i brytyjskiego stylu życia. W rezultacie dzienniki były redagowane centralnie przez redaktorów angielskich i z punktu widzenia znaczenia zdarzeń dla Wielkiej Brytanii, a nie dla słuchaczy i hierarchii ich zainteresowań.”

Z dyskusji, która toczyła się w sejmie (ach te ćwierkające panie nowoczesne) i poza sejmem wnoszę, że niewielu tę ważną książkę Nowaka-Jeziorańskiego czytało, a szkoda. Może by wtedy mieli przynajmniej chwilę refleksji zabierając głos na temat modelu telewizji narodowej czy państwowej. Dla niektórych pływanie w bagnie medialnym, jakim teraz są tzw. media publiczne, partyjne łupy nic nie mające wspólnego z tym co publiczne, jest znakomitym interesem. Jasne i jednoznaczne określenie roli mediów abonamentowych te interesy skończy. I to jest ból większości obrońców. Najlepiej by było, jakby było tak, jak było – jak to powiedziała jedna pani, która myśli o sobie, że jest dla Polaków wyrocznią. Nie, nie byłoby najlepiej i dlatego szybko trzeba z obrzydliwością skończyć.

531x299 (Oryginał: 1170x658) image 531x299 (Oryginał: 1170x658)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka