Jarosław Warzecha Jarosław Warzecha
2954
BLOG

Expose ciotki

Jarosław Warzecha Jarosław Warzecha Polityka Obserwuj notkę 20

   

            Oglądając dzisiaj expose pani Ewy Kopacz cały czas męczyła mnie myśl - skąd ja to znam?  Gdzie ja to już widziałem? Kiedy słyszałem coś podobnego? Co i kogo mi to przypomina? W zachowaniu, sposobie bycia, w argumentacji?

            Męczyła mnie ta myśl uparta i męczyła i nagle doznałem olśnienia – ależ tak przemawiały, tak się zachowywały, podobnie argumentowały, przysłowiowe ciotki rewolucji za tak zwanego „realnego socjalizmu”. To jest to, tyle, że dwadzieścia cztery lata wcześniej. Nawet trzydzieści cztery lata wcześniej, bo ogólnopolska ciotka rewolucji, niejaka Zofia Grzyb z Radomia, została jedynym członkiem komitetu centralnego partii komunistycznej w Polsce w jej historii, w roku 1980.

            W PRLu każda gmina, powiat, miasto miały swoje ciotki rewolucji. Wielkie miasta miały ciotki rewolucji i stolica miała swoje ciotki.

            Owe ciotki rewolucji to była, rzec można, formacja ideowo – umysłowa. Ideą był aktualny wódz partyjny – gminny, powiatowy, wojewódzki albo ogólnopolski. Ten akurat, który był. I kolejny. I znowu kolejny. Byle był. „Wódz a za wodzem pic” – jak napisał poeta na początku lat 50tych ubiegłego wieku.

            Napisałem „formacja umysłowa”, bo przecież panie z bazaru też jakąś wspólną formację umysłową tworzą. Albo panie z marketu, albo ze zgromadzenia podczas wycieczki korporacyjnej w celach integracyjnych. Trudno mówić o formacji intelektualnej, ale o umysłowej można. Więc ciotki rewolucji też taką wspólną formację tworzyły.

            Leszek Miller w przemówieniu sejmowym dla zobrazowania tego gabinetu, przywołał szekspirowskie „Wesołe kumoszki z Windsoru”. Zapewne w WSNS przy KC PZPR, której absolwentem jest pan Miller, Szekspira nie czytywano, bo inaczej wiedziałby, że ofiarą sprytnych pań Page i Ford stał się nieszczęsny Falstaff, a nie odwrotnie. Tu by trzeba raczej przywołać fredrowskie „Gwałtu, co się dzieje”.

 A wracając do mojego déjà vu .Żeby jakaś wściekła feministka nie wpadła czasem na pomysł, że zamierzam porównywać morfologię pani Grzyb i pani Kopacz. Absolutnie nie. Nie o to chodzi. Ale jest coś wspólnego i nieuchwytnego jednocześnie. w klimacie umysłowym wystąpień, tamtej historycznej już ciotki rewolucji i obecnej pani premier. To, co by można opisowo określić, jako familiarne podejście do polityki. Takie podejście „po domowemu”. Tu się zakryje, tam się naciągnie i nie będzie widać. Takie działanie usypiające.

Nawet znany z napadów szału poseł Platformy, który siedział obok byłego premiera, przedzielony jedynie zwiewną postacią pewnej posłanki, jakoś się wyciszył. Dało się zauważyć, że nie przyjął pewnie pełnej dawki leków na dziś, bo pierwszy gwałtownie się podrywał i z opóźnieniem siadał, ale nie wybuchał! Więc może to działa?

 

531x299 (Oryginał: 1170x658) image 531x299 (Oryginał: 1170x658)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka