Jarosław Warzecha Jarosław Warzecha
696
BLOG

Wywiad dwudziestolecia III RP

Jarosław Warzecha Jarosław Warzecha Polityka Obserwuj notkę 3

 

 

            W jednej z poczytnych gazet niemieckich ukazał się wywiad z byłym majorem hitlerowskich Einsatzgruppen, dziś blisko 90 letnim znanym w Europie profesorem filozofii.

Za zasługi w służbie doszedł do stopnia majora, by później uzupełnić wykształcenie i podjąć prace na uniwersytecie.

            Dziennikarz rozmawia z  majorem-profesorem delikatnie, kurtuazyjnie i z pełnym szacunkiem dla jego osiągnięć naukowych. Oto fragmenty wywiadu:

            Dziennikarz – Kiedy w pana głowie powstała myśl, że filozofia to jest właśnie to, co chciałby pan robić?

            Profesor- długo i zawile wyjaśnia niesprawiedliwości Republiki Weimarskiej, po czym mówi: No i proszę sobie wyobrazić, że ma pan 18 lat. Oczywiście myśli pan o dziewczynach, to niewątpliwe, ale w chwilach wolnych to o czym pan myśli? No właśnie o tym, jaki jest ten świat. Co można by zrobić żeby on był inny. (...) doszedłem do wniosku, jak bardzo wielu młodych ludzi w tamtym czasie, że jak się tak zestawi wszystkie programy dla Niemiec, to naziści mają najlepszy.

            Dziennikarz – Pan też tak myślał?

           Profesor – Były tysiące i setki tysięcy takich jak ja. Różnica między nami polegała tylko na tym, jak szybko dojrzewali do tego, by zrozumieć, że się pomylili. Ja byłem powolny w tym dojrzewaniu.

            Dziennikarz - Jak pan o tym mówi, to wyczuwam taki ton, jakby się pan tłumaczył.

           Profesor – Po prostu dlatego, że w Niemczech w tej chwili panuje opinia, że to było jakieś zwyrodnienie. Że potwory tam szły. I po co? (...)

            (...)

            Dziennikarz – A jeśli chodzi o stosunki społeczne, tu również działo się coś, co budziło radość?

           Profesor – Zawsze się człowiek pocieszał, że za mało jeszcze zrobione, że ten nowy człowiek stopniowo się z tego starego wykluje. Ale to wymaga czasu. Pokolenia, dwóch, może trzech. Cały czas miałem nadzieję, że idziemy w dobrym kierunku, mało jeszcze zrobiono ale idziemy.

            Dziennikarz – A ten nowy człowiek?

           Profesor – No dobrze, ale po dziesięciu latach ciągle nie można było stwierdzić, że to jest mrzonka. Za wcześnie było na wnioski.

            Dziennikarz – A na jakie symptomy pan czekał?

           Profesor – (...) Grzechy nazizmu wywodzą się z pójścia na skróty. To znaczy przyśpieszenia. Ominąć wszystko konieczne, nieuniknione procesy i etapy historyczne, skoczyć od razu stąd, z tej dziczy i głuszy, w utopię.

           

           Dalej Profesor wyjaśnia, że o okropnościach systemu dowiedział się dopiero wtedy kiedy system upadł. Ciekawe jest podsumowanie przez Profesora jego ówczesnego wyboru.

           

            Dziennikarz – Nadal się pan wstydzi?

           Profesor – Nie ulega kwestii, że dałem się uwieść. Że byłem naiwny. Że wielu rzeczy nie zrozumiałem. To prawda. Natomiast nie mam sobie za złe, że popełniłem jakieś rzeczy niecne, bo ich jako żywo nie popełniłem. Choć w jakimś sensie przez to, że się nie buntowałem, pomagałem w tych rzeczach pośrednio. I to mam sobie za złe.

            (...) Do Einsatzgruppen poszedłem, bo byłem wiernym członkiem partii. Partia mnie tam posłała, to tam byłem.  Do głowy mi nie przyszło, że mógłbym zrobić inaczej.

            A teraz proszę o szczególną uwagę: Czytelnikowi tego wywiadu cytowanego we fragmentach, może przyjść do głowy, że to dalszy ciąg prasowej akcji niemieckiej polityki historycznej zwanej już u nas wymownie „Nazi matki, nazi ojcowie”. Że tym razem dzieci i wnuki prominentów systemu nazistowskiego, dziś redaktorzy demokratycznych gazet, próbują usprawiedliwić wybory swoich przodków.

            Nic bardziej mylącego. Powyższy wywiad ukazał się w sobotnio-niedzielnym wydaniu „Gazety Wyborczej” pod tytułem „Bauman: dałem się uwieść”. Profesorem jest Zygmunt Bauman, socjolog a nie filozof. Użyte przeze mnie słowa „nazizm” proszę wszędzie zastąpić słowami „komunizm”, słowa „Einsatzgruppen” słowami „Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego”. Reszta się zgadza. Ten medal miał dwie strony – brunatną i czerwoną.  Obydwie, już po jego upadku, używały podobnych tłumaczeń. Dlatego tak łatwo było w wywiadzie pewne nazwy zastąpić innymi nazwami.

 

531x299 (Oryginał: 1170x658) image 531x299 (Oryginał: 1170x658)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka